wtorek, 1 stycznia 2013

Bogacz i artystka - część I

Wysoki brunet o kruczoczarnych, znudzonych oczach siedział właśnie w fotelu, obitym czarną, matową skórą, z nogą założoną na nogę, w śnieżnobiałej koszuli, ciemnych spodniach oraz szarej, niedopiętej marynarce. Z jego wyrazu twarzy można było wywnioskować, że nie należał do najszczęśliwszych osób na świecie, przynajmniej w tej chwili. W jego spojrzeniu tliła się arogancja, jednakże była to maska, którą nakładał na co dzień.
            Miał wszystko. I to nie był żart. Jego rodzina była jedną z najmożniejszych familii w japońskim mieście, Konoha. Nie tylko jego przodkowie założyli to miasto, ale też w ciągu kilkudziesięciu, a może nawet kilkuset lat sprawili, że nazwisko Uchiha zawsze kojarzyło się z dostojnością, wyższymi sferami i dumą. Bo przecież bycie Uchiha to zaszczyt… Brunet miał co do tego odmienne zdanie.
            Nienawidził tego hałasu związanego ze swoim rodem. Byli na pozór idealni, ale tak naprawdę nie wyróżniali się niczym szczególnym. Niczym szczególnym, oprócz tych wszystkich wielkich bankietów, które organizowali co trzy tygodnie, balów, na które ich zapraszano w pierwszej kolejności i sztywnych konferencji, w których jego najbliższa rodzina musiała uczestniczyć.
            – Hej, Sasuke – z potoku myśli chłopaka wyrwał go dziewczęcy głos, przepełniony radością.
            Do salonu nagle wparowała niewysoka dziewczyna, o wielkich jasnoniebieskich oczach, które okalał wachlarz kruczych, podkręconych rzęs. Jej długie blond włosy, zazwyczaj spięte w wysoki koński ogon, były dzisiaj odświętnie rozpuszczone, a dwa przednie pasma zostały delikatnie podkręcone. Zresztą, czego można się było spodziewać – jej fryzura zawsze była dopracowana w najmniejszym calu.
– Ino… – mruknął pod nosem, sięgając po papiery urzędowe ze stołu, byle tylko sprawić wrażenie zajętego.
Niestety, nie zmylił on dziewczyny, a wręcz przeciwnie – nakłonił ją do tego, by wyrwała subtelnie arkusze papieru z jego dłoni i zajęła miejsce na jego kolanach. Tylko jej miejsce już od czterech, długich lat. Ino Yamanaka – właśnie tak nazywała się jego dziewczyna. Od lat była znana jako wierna towarzyszka młodszego Uchihy na balach, przyjęciach, [1] brunchach… Nie potrzebował tego, jednak jego życie było już ukształtowane przez osoby trzecie. Musiał przeboleć blondynkę –  w końcu, był z nią jedynie z przymusu. Nie wierzył nigdy w prawdziwą miłość i na razie nie zamierzał.
– Sasuke, nie zajmuj się dzisiaj bezsensownymi sprawami… – zaczęła, gładząc go delikatnie palcami po chłodnym policzku.
– Wybacz, Ino – powiedział. – Ale obiecałem ojcu, że to przejrzę to. Jest przemęczony, ciągła praca w dzień, a potem te wszystkie imprezy w nocy…
– Cóż, jest najbardziej cenionym prawnikiem w mieście, tak jak reszta twojego kuzynostwa, wujków i brat, oczywiście – stwierdziła blondynka. – Mało jaki prawnik odnosi takie sukcesy, by założyć własną kancelarię… Nie schodzicie z rankingów już od paru ładnych lat, zawsze zajmujecie pierwsze miejsca w prasie i mediach.
Nie znosił, gdy przypominała mu o sukcesach jego rodziny. Zwłaszcza, że nie była taka głupia na jaką mogła wyglądać. Doskonale wiedziała, jaka sytuacja kroiła się na rynku i za każdym razem, gdy Sasuke chciał na spokój w czymś pomóc, musiała coś od siebie dodać.
Czy teraz wszystkie dziewczyny są takie?, pomyślał w duchu, wzdychając cicho.
– Ale proszę, nie dzisiaj – zaczęła. – Chyba wiesz, co dzisiaj jest… – jej umalowane delikatną różową pomadką usta wykrzywiły się w szeroki uśmiech, odsłaniając jej równie, śnieżnobiałe zęby.
Brunet popatrzył na nią pytającym wzrokiem. Może był jeszcze trochę za młody na pracę w kancelarii, którą oczywiście wybrał mu ojciec, ale też miał dużo na głowie, zwłaszcza, gdy oferował swoją pomoc Itachiemu oraz innym kuzynom. Jednakże, nawet narzekając na nawał pracy, nigdy o niczym nie zapominał. Gdy trzeba było się stawić na bankiet, zawsze przychodził równo z czasem. Gdy trzeba było wykonać jakieś poprawki w projektach i rozliczenia za rozprawy, od razu się do tego zabierał i kończył w imponującym tempie. A jednak… czyżby coś go ominęło? Czyżby coś zaginęło w jego umyśle przez ten cały pośpiech?
Ino zachichotała głośno i cmoknęła bruneta w policzek.
– Ech, jesteś taki uroczy, kochanie – powiedziała. – Dziewiętnaście lat na karku już masz, wiesz?
Wspomnienia w jego głowie zaczęły się powoli łączyć w jedną, logiczną całość. Nerwowo oderwał znużony, a jednocześnie nieobecny wzrok od dziewczyny i spojrzał na wiszący w salonie kalendarz z rodzinnymi fotografiami Uchihów. Doskonale pamiętał, jak bardzo chciał się sprzeciwić temu pomysłowi, ale nie – pokazanie swoich twarzy na zdjęciach, zrobionych przez jednego z najsławniejszych fotografów w Japonii było ważne, by móc zaimponować śmietance towarzyskiej, do której należał. Nawet nie pamiętał nazwiska tego gościa, więc co to była za sława?
– Wszystkiego najlepszego – szepnęła mu czule do ucha, nie mogąc wytrzymać tej napiętej chwili głuchej ciszy, która pomiędzy nimi zapanowała.
Chciała być oczkiem w głowie dla Sasuke, zabiegała o jego względy, czuła, że musiała być w centrum jego zainteresowania. Jego chłodne, acz piękne spojrzenie, jego obezwładniający ciało dotyk, jego przyciągające usta napierające na jej –  miała to już od czterech lat i wciąż żądała więcej. Jednakże nigdy nie czuła, że mogłaby go stracić. Do czasu…
Nagle przyparła do ułożonych w prostą linię warg chłopaka i przypieczętowała ich związek namiętnym pocałunkiem. On również go odwzajemnił, jakże by inaczej, aczkolwiek nie robił tego z taką samą pasją, jak blondynka. Dziewczyna próbowała napierać na Sasuke, z początku wychodziło jej to dość opornie, jednakże, po krótkiej chwili zmusiła go do oparcia się całymi plecami do fotela. On zaś, złapał ją za biodra i przyciągnął do siebie, nie przestając jej całować. Ino nagle zaczęła rozpinać koszulę młodego Uchihy i gładziła jego umięśniony, boski niemal tors, przypierając do niego całą swą klatką piersiową. Sasuke splótł swoje ręce na kości ogonowej blondynki, a jej dłonie natomiast, powędrowały do tyłu, a dokładniej do miejsca, gdzie było zapięcie od jej ulubionej, fiołkowej sukienki do połowy ud bez ramiączek. Brunet nagle usłyszał powolne, ciche rozsuwanie suwaka, wszytego w ubranie dziewczyny, chciał ją powstrzymać, jednak opór był bezcelowy. Oderwał się od jej ust, podczas gdy ona zsuwała z jego ramion białą koszulę, poczym przyssał się swoimi wargami do jej szyi. Nie do kończyła zdejmowania swej fioletowej sukienki, gdy nagle oboje usłyszeli donośne stukanie o podłogę w przedpokoju, roznoszące się po całym domu.
Ino natychmiast zsunęła się z kolan swojego ukochanego, zapinając suwaczek, poprawiając fryzurę i gładząc miejsce na swoim karku, w którym do nie tak dawno znajdowały się usta Uchihy. Sasuke natomiast, szybciutko zapiął guziki od swojej jedwabnej koszuli, dotknął chłodnymi dłońmi rozpalonych policzków i odchrząknął nerwowo, poprawiając swoją grzywkę tak, by nie wchodziła mu na oczy.
– Co się chowacie, gołąbeczki? – zapytał męski, przyjazny głos, a w wejściu od salonu pojawił się brat Sasuke, Itachi Uchiha, również prawnik. Był uważany za najlepszego adwokata w mieście, zaraz po Fugaku. Jego talent był doceniany nie tylko w japońskiej branży adwokackiej, ale także światowej. – Myślicie, że ja nie słyszałem, co wyście tu odprawiali?
Ino zaczęła nerwowo się drapać w głowę, a jej drobną twarzyczkę o jasnej karnacji oblał różowy rumieniec. Sasuke zaś, popatrzył na brata karcącym wzrokiem, a jego krucze oczy stały się jeszcze chłodniejsze niż wcześniej. Itachi tylko zaśmiał się, podszedł do swojego młodszego braciszka i pogłaskał go po głowie, czochrając te jego zmierzwione od wiatru, czarne włosy.
– Oj, Sasuke, nie obruszaj się tak – starszy Uchiha uśmiechnął się szeroko w stronę bruneta. – Wszystkiego najlepszego z okazji dziewiętnastych urodzin, bracie.
– Dziękuję – odparł pesymistycznie Sasuke. – Miło, że pamiętaliście.
Szkoda, że ja sam musiałem sobie o tym przypomnieć, pomyślał, będąc wściekłym w duchu. Cholera…
Sprawa z Ino zachodziła coraz dalej, niż on sam tego by chciał. Zawsze próbował być niedostępny na wszelkie jej prośby i próby oddania mu się, ale tym razem miarka się przebrała. Właśnie uległ jej pokusom i nie wiadomo, jak by to się skończyło, gdyby nie nadejście Itachiego. Był mu za to strasznie wdzięczny, ale czuł, że nie uda mu się dłużej wymijać z tym tematem blondynki.
Dlaczego wszystko musiało się z roku na rok komplikować coraz bardziej?
– Itachi, wiesz, że zapomniał o swoich urodzinach? – palnęła blondynka, jakby to było coś uroczego.
Starszy brunet zaczął się śmiać cichutko i poklepał młodszego brata po plecach.
– No cóż, obyś nie zapomniał, mój drogi, o bankiecie, który zorganizowała mama, specjalnie na tę okazję – przypomniał mu długowłosy.
Ciemne oczy Sasuke natychmiast się powiększyły. Jeszcze tego mu brakowało do tego wszystkiego. Ciemnowłosy niesłyszalnie przełknął ślinę i wziął głęboki haust powietrza.
– A kogo zaprosiła mama? – zapytał po napiętej chwili milczenia, co dość zmartwiło blondynkę w duchu.
W końcu, Sasuke może momentami był oschły, ale zawsze szybko gnał do przodu. Co to dla niego był zwykły bankiet – tak jeszcze przed chwilą myślała Ino. Teraz zauważyła, że coś zaczyna się w jej chłopaku zmieniać. Myślała, że zna go na wylot, jak zawartość własnej torebki – przecież znali się odkąd skończyli po trzy lata i oboje zaczęli brać lekcje z ćwiczenia perfekcyjnej dykcji u tej samej instruktorki.
– Z tego, co mówiła, to wysłała zaproszenia do rodziców Ino, Hyugów, Senju, Narów i Akimichich – wyrecytował jakby z pamięci Itachi. – No, i oczywiście, nie można zapomnieć o wszystkich klientach ojca z rodzinami z japońskich wysp.
– Bankiet odbędzie się w domu, prawda? – zapytał niepewnie Sasuke. Po jego rodzicach można było się spodziewać wszystkiego, zwłaszcza, że ostatnie przyjęcie urodzinowe dla ich najmłodszego syna urządzili na jachcie, opływając dookoła Japonii.
– Spokojnie, nie będzie żadnych morskich wycieczek, żeglarzu – uspokoił brata starszy Uchiha.
– A szkoda, bo przyjemnie się tobą zajmowało podczas twojej choroby morskiej – mruknęła radosnym tonem Ino, cmokając czarnookiego chłopaka w policzek i splatając swoje ręce wokół jego karku.
Itachi znów się zaśmiał i odwrócił się na pięcie.
– Idę do gabinetu – oznajmił. – Nie żebym miał jakieś wątpliwości, ale trochę się obawiam zostawić was tutaj… Samych…
– Itachi! – zawołała zbulwersowanym tonem blondynka, zakładając ręce na klatce piersiowej. – Trochę już przesadzasz, wiesz?
– Życzę wam miłego dnia – odparł, wychodząc z pomieszczenia.
Wbrew tego, z jakim ciepłem traktował dziewczynę swojego brata, nie przepadał za nią. Dlaczego? Bo wiedział, że jest inna, jakaś lepsza, która mogłaby pokazać Sasuke, jak naprawdę żyć. Niestety, jego kochany braciszek nie znał żadnych innych dziewcząt, prócz tych ze swojego sielankowego towarzystwa. Wprawdzie, była Hinata Hyuga i jej młodsza siostra, Hanabi, ale nawet one – jedne z najnormalniejszych osób z całej tej zepsutej elity, nie byłyby odpowiednie dla bruneta, tkwiącego w tym wszystkim od urodzenia.
Itachi miał to szczęście, że pozostały w nim jeszcze resztki pogody ducha i radości z życia – jednak Sasuke trzeba było tego nauczyć. W przeciwnym razie, miał szanse, by stać się taki, jak reszta – pustym, egoistycznym snobem, mającym fobię na punkcie pracy, nowych klientów i, co najważniejsze, pieniędzy, które niestety, stanowiły jedyną wartość w tym zniszczonym świecie.

***

Szedł ulicą szybkim krokiem, myśląc o całej tej sytuacji. Na szczęście, udało mu się zostawić Ino w domu wraz z panią Tamurą – służką, pracującą w domu Uchihów oraz panem Nagase, projektantem wynajętym przez jego matkę, Mikoto, wykonującym w pierwszej kolejności projekty dla rodziny Sasuke. Głównie z tego słynął i to był powód jego wielkiej sławy. Bili się o niego inni gwiazdorzy, jednak on wciąż pozostawał z familią adwokatów.
Pochłonięty swoimi myślami, które nieposłusznie gnały w przód, nie zauważył, że ktoś szedł dokładnie naprzeciwko niego, aż w końcu się spotkali. Młody brunet, jubilat dnia dzisiejszego poczuł ciężki ucisk na jego nowiutkich, skórzanych, włoskich butach z podłużnymi czubami, a na jego torsie wylądowały jakieś ramiona i drobna głowa. Niestety, chłopak był zbyt zamyślony, by w porę złapać dziewczynę, dlatego też upadła ona z hukiem na chodnik, zdejmując swoje nogi z jego ubrudzonych już pantofli.
– Pozwól, że zapytam – zaczął dość gwałtownie. – ale czy ty wiesz, po której stronie się chodzi?
– Oczywiście, że wiem, baranie – prychnęła, wyzywając Uchihę.
Szczerze go to zdziwiło, gdyż nie było osoby na ulicy, która nie rozpoznałaby jego twarzy, stale lądującej w prasie i mediach wraz z innymi członkami rodu. Wiązało się to z tym, że brunet nigdy nie został uraczony jakąkolwiek obelgą. Aż do teraz.
– Może to ty byś popatrzył, jak chodzisz! – krzyknęła w jego stronę.
– Mam ważniejsze sprawy na głowie niż nędzni przechodnie – mruknął, a dziewczyna posłała mu piorunujące spojrzenie.
– To że jesteś sobie jakimś cholernym Uchihą nie oznacza, że masz innych traktować jak śmiecie – odparła.
A jednak wie, kim jestem, pomyślał. Obraziła mnie, wiedząc, że należę do Uchihów?
Sasuke prychnął arogancko, ignorując kompletnie to, co przed chwilą powiedziała dziewczyna i z wielkim oporem wyciągnął swoją dłoń w jej kierunku, tak jak mu kultura nakazywała. Niechętnie złapała jego rękę o jasnej, niemalże mlecznej karnacji i wstała, otrzepując kolana i pośladki
Wtedy Sasuke postanowił się jej przypatrzeć. Niezbyt wysoka, może o centymetr lub dwa wyższa od Ino, o prostych, wycieniowanych, różowych, upiętych w luźny, niedbały koński ogon. Odnosił wrażenie, tak jakby nie przejmowała się swoją fryzurą, a mimo to efekt, który nią osiągnęła idealnie oddawał jej naturę. Patrzyła na niego swoimi wielkimi, inteligentnymi oczami, barwą złudnie przypominających małe szmaragdy. Uwagę chłopaka przykuł również ubiór dziewczyny – zwykły, biały t-shirt, czerwone, przetarte dżinsy oraz czarne glany, sięgający do połowy łydek.
– Dziękuję – mruknęła cynicznie, wymijając Sasuke szybko i znów kierując się w swoją stronę.
Głos chłopakowi uwiązł w gardle. Taka zwykła, normalna, szara dziewczyna, a mimo to taka inna, niż by przypuszczał.
Ale co ona go może go obchodzić?

***

Bankiet odbywał się pomyślnie według planów Fugaku i Mikoto. Goście ze wszystkich rejonów Japonii i Konohy zjeżdżali się do ich willi. Pierwsi, oczywiście zagościli rodzice młodej Yamanaki, a następnie do drzwi ich posiadłości zapukała nieśmiało Hinata Hyuga i jej siostra, Hanabi, wraz z rodzicami i kuzynostwem. Obie rodziny przyszły przed wyznaczonym czasem – nikt z zaproszonych nawet nie śmiał o spóźnieniu się chociażby minut na party Uchihów. To tylko potwierdzało, jak świat drżał przed ich nazwiskiem.
Sasuke wciąż siedział w swoim pokoju, opierając bladą  twarz o zimne dłonie. Ubrany w czarny, aksamitny garnitur i włoskie, świeżo wypastowane pantofle. Szlak by to trafił, pomyślał, wzdychając głośno. Desperacko chciał się stąd wyrwać, chociażby nawet przez wielki balkon w widokiem na port i czysto lazurowe morze. Jednakże zaaranżowane przeze jego rodziców życie i zasady, które mu wpajali od najmłodszych lat kategorycznie mu zabraniały to zrobić. Przecież to nie w stylu bogaczy.
Nagle usłyszał pukanie do drzwi. Zerwał się gwałtownie z łóżka, na którym siedział i ruszył w kierunku pozłacanej, klamki. Pociągnął ją w swoim kierunku i jego oczom ukazała się matka – szczupła, wysoka brunetka o tych samych oczach, co jej synowie. Ubrana w długą, cekinową granatową suknię na ramiączka, uśmiechała się przyjaźnie do swojego syna. Ona i Itachi należały do jedynych osób w jego rodzinie, którzy jako jedyni ze śmietanki towarzyskiej nie byli zepsuci i z szacunkiem traktowali wszystkich ludzi, nie ważne, jaka dzieliła ich sytuacja majątkowa.
– Witaj, mamo – przywitał Mikoto, przymuszając się do uśmiechu. Wprawdzie była normalna w całej tej zgrai, stworzonej przez bogatych przyjaciół ojca, ale niestety, uwielbiała organizować wszelakie brunche, przyjęcia i bale. To było jedno z jej ulubionych zajęć.
– Sasuke – zaczęła. – Goście już czekają na ciebie… Zejdź na dół, Ino się martwi…
– Dobrze, mamo – powiedział przygaszony.
– A, żebyś się nie zdziwił – zaczęła. – Ale w trakcie bankietu może zawitać do nas pewna dziewczyna, która od jutra rozpocznie pracę u nas, jako młodsza pomocnica pani Tamury…
– Jak się nazywa? – zapytał z ciekawości.
– Wiem, że na nazwisko ma Haruno – oznajmiła Mikoto, uśmiechając się coraz szerzej. – Kojarzysz może?
– Nie – zaprzeczył. –  A wiesz może, o której ma się stawić?
– Daliśmy jej przedział czasowy – odparła. – Ma czas od siedemnastej trzydzieści do dziewiętnastej.
Sasuke z ciekawości spojrzał na swój srebrny, metalowy zegarek na lewej dłoni. Osiemnasta dwadzieścia jeden. Od dwudziestu jeden minut trwał już bankiet. Dziewczyna miała trzydzieści dziewięć minut, by przyjść. Z jakiegoś powodu, chciał ją poznać. Nie potrafił sam sobie tego wytłumaczyć, nawet nie zamierzał. Bo po co, skoro to tak niczego nie zmieni?
Posłusznie zszedł z matką na dół. Gdy tylko goście go zobaczyli, natychmiast zaczęli klaskać donośnie, a na ich twarzach zagościły szerokie uśmiechy. Ino natychmiast się ożywiła, widząc swojego chłopaka i podbiegła do niego, witając go namiętnym pocałunkiem. Wszyscy zaczęli gwizdać, a brawa natychmiast stały się głośniejsze i żywsze. Sasuke odciągnął od siebie delikatnie Yamanakę, spoglądając ciemnymi oczami po salonie. Zobaczył kilka swoich znajomych, których umysły nie były tak chrobotliwie czułe na słowo „pieniądze”, byli to między innymi główna spadkobierczyni rodu Hyuga, Hinata, jej siostra, Hanabi oraz kuzyn, Neji, leniwy, acz nad wyraz inteligentny Shikamaru Nara oraz bardziej puszysty chłopak, o ciepłym, pogodnym usposobieniu, Choji Akimichi. Rodzice tych dwóch ostatnich byli jednymi z najlepszych klientów Fugaku, toteż logiczne było to, że kiedyś połączą ich więzy nie tylko interesów, ale również i dobrej przyjaźni.
– Tak uroczo razem wyglądają…– usłyszał Sasuke, na co odchrząknął głośno.
– Oczywiście, że tak… – dopowiedział ktoś półtonem. – Zresztą, pewnie i tak młoda Ino niedługo będzie Uchihą…
– Co masz na myśli, moja droga?
– Słyszałam, że pan Fugaku coś planuje, chciałby pewnie połączyć familię Uchihów i Yamanaka… – zaczęła, szepcząc. Mimo to, brunet słyszał ją doskonale. – Czego tu się dziwić? Dzieciaki są już parą od czterech lat, w towarzystwie pokazują się razem od jedenastu… Ich miłość kwitnie, trzeba to wykorzystać…
Jaka miłość, kobieto?, pomyślał w duchu, drżąc ze zdenerwowania. Tutaj nie ma żadnej miłości, do cholery. Jej słowa go przeraziły. Miał dopiero dziewiętnaście lat, a już chcą, żeby brał ślub? Z nią? Przecież taką decyzję powinien podejmować on i tylko on! Co z tego, że zaaranżowali mu całe życie, skoro istnieją pewne granice? Najwidoczniej nie dla nich, kiedy przekraczali je sobie beztrosko, nie zważając na uczucia swojego syna. Miał szczerą nadzieję, że to tylko głupie plotki -  w końcu, nie powiedzieli mu tego w prosto w twarz, więc mógł w to wątpić. Jednakże, obawiał się poznania prawdy.
– Sasuke, idź, przywitaj się z gośćmi – zaproponowała Ino, mrucząc do jego ucha aksamitnym tonem, pełnym wdzięku.
Sasuke zastygł w bezruchu, niczym posąg. Nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć, aż nagle, w salwach śmiechów i pogodnych nastrojów gości usłyszał pukanie do drzwi. Wystrzelił ze schodów niczym błyskawica, by prześcignąć panią Tamurę, która, tak samo jak on, kierowała się do wejścia. Jednakże on był szybszy, chwycił za mosiężną, posrebrzaną klamkę i pociągnął ją w dół.
– Paniczu Sasuke, proszę, ja się tym zajmę – zaczęła dobiegająca z korytarza służka, jednakże brunet kompletnie ją zignorował.
Wtem momentalnie wszyscy obecni odwrócili się i spojrzeli zdziwieni na młodszego Uchihę. W oczach większości malował się szok – trzy czwarte tego snobistycznego towarzystwa nigdy by nawet nie zaczęło się zajmować namiastką tego, co wykonywała za nich służba. Zwłaszcza Uchiha. Od kiedy Sasuke pomaga swojej służącej w obowiązkach? Przecież nie jest żadnym lokajem.
– Sasuke, kochanie, przestań… – zaczęła Ino, przerywając tą długą dość chwilę ciszy z napięciem, unoszącym się w powietrzu.
A mimo to, on jej nie posłuchał i uchylił drzwi w swoją stronę. Spojrzał i… oniemiał z wrażenia. W wejściu stała dziewczyna, podejrzewał, że była to właśnie owa Haruno – nowa prawa ręka Tamury. Natychmiast powiększył swe krucze oczy i przypatrzył się dokładniej, pocierając zimnymi dłońmi powieki. Nie, to nie było deja vu. Przed posiadłością Uchihów stały te same, czarne, matowe glany, które kilka godzin wcześniej podeptały i ubrudziły jego pantofle.
– Dobrze trafiłam? – zapytała, wpatrując się w kartkę z niechlujnie zapisanym adresem . Nagle uniosła swe zielone oczy znad małego, kwadratowego, pogiętego arkuszu papieru i popatrzyła na Sasuke zdziwionym wzrokiem.
– To ty… – szepnął.
– A ciebie w tych drzwiach spodziewałam się najmniej – powiedziała cichym tonem. 

*~*~*

[1] brunch - ( ang. breakfast + lunch) – posiłek jadany późnym rankiem lub wczesnym przedpołudniem (w godzinach od 10 do 11:30).


Ohayo ^^! Napisałam, moja pierwsza jednopartówka w życiu. Mam nadzieję, że się spodoba, tak mnie naszło w nocy na jej napisanie.
Pozdrawiam was i życzę miłego dnia :*
Isabel.

14 komentarzy:

  1. Bardzo ładnie napisane. Serio w nocy? Ulala, to co by wyszło, gdyby było pisane w dzień?
    Zapowiada się naprawdę ciekawie. Mam nadzieję, że akcja będzie toczyć się powoli. Oczywiście, na miarę jednopartówki.
    Szablon, mimo że w budowie - śliczny. Obrazek przypomina mi blog Akemi, ale to tylko obrazek. Bo style pisania są zupełnie różne, aczkolwiek na tym samym poziomie :)
    Pozdrawiam Cię gorąco, życzę weny!
    Jakbyś mogła, to powiadamiaj o nowych rozdziałach :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaaaa! Boże!!!!! Im in love!!!!!! To jest tak niesamowicie epickieeee! Nie było rzeczy, która by mi się nie spodobała. Uwielbiam takie klimaty, pewnie dlatego jestem tak zachwycona :D
    Ino elegancka blondynka z klasą i aksamitnym głosem. Sasuke zimny, tajemniczy, wyrachowany, ale zarazem biedny i niekochanyyyy!!!!! Jego myśli bardzo mi się podobały również :> Więcej takich proszę! *-*
    Tymczasem zapraszam do siebie na nowy rozdział! :3
    Ah, dodaję do linków.
    http://daraku-tenshi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ohayo!
    To było i-d-e-a-l-n-e, historia tak bardzo mi się podobała, że nie wiem co powiedzieć. Oczarowała mnie. Na Wszystkie kurczaki, kiedy następna część? Kiedy, kiedy, kiedy???

    Pozdrawiam gorąco: ] :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam i bardzo mi się spodobało. ^w^
    Szkoda tylko, że shimeji latały po całym ekranie. XD
    W połowie czytania wkurzyłam się i zaczęłam je 'męczyć', dopiero jak je 'wywaliłam' z monitora mogłam skończyć czytać. XD
    Z niecierpliwością będę czekać na nowy rozdział. ^w^
    No i oczywiście dodaję się do obserwatorów. >3<
    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Powiem szczerze. Ta partówka zapowiada się baaardzo ciekawie ^^. Nie dopatrzyłam się błędów. Co prawda w dwóch zdaniach się powtórzyłaś ze słowem "nagle". Ale to malutki szczególik ^^ . Co jeszcze. Ach tak. Zapraszam serdecznie na http://szklane---marzenia.blogspot.com oraz na http://http://heart--of--courage.blogspot.com/ Saya

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałam w końcu notkę i muszę powiedzieć, że czytałam, czytałam i tu raptownie koniec... Nawet nie wiesz jak się rozczarowałam :P Osobiście uważam Sakurę za irytującą, małą, różowo włosą wiedźmę, ale w Twoim opowiadaniu jej charakterek przypadł mi do gustu. No nareszcie nie ma sytuacji "oh Sasuke Sasuke" jak tylko go zobaczy. Dzięki Ci!
    Opowiadanko mnie wciągnęło i to bardzo. Nawet nie wiesz jak bardzo czekam na ciąg dalszy.

    mrok-nocy.blogspot.com - MinaKushi

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeju to było super :) Nie mam żadnych zarzutów bo prawie żadnego błędu nie zrobiłaś, ale zapraszam cie do mnie : http://sama-opowiadanie.blogspot.com/ To opowiadanie jest także o Sasusaku ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Opowiadanie było mega, po prostu. Najlepszy był moment gdy Sakura i Sasuke spotkali sie na ulicy. Wreszcie na którymś opowiadaniu niem tego wzdychania do Sasuke, wreszcie ktoś mu dogadał. Nie umiem sie doczekać nexta :D
    Przyznam się, że bardzo mnie to wciągnęło... Mam nadzieję, że reszta tej jednopartówki będzie tak samo genialna jak początek.
    P.S Zapraszam na mojego bloga : po-prostu-konoha123.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Co jest?! :< Gdzie II -ga część?! Ja tu czekam!
    :<

    OdpowiedzUsuń
  10. Is, wiesz co? Teraz, gdy po miesiącu znów przeczytałam tą notkę wydaje mi się, (nie po raz pierwszy) iż uczyniłaś z MOJEGO Sasuke staszną ciotę i lebiegę. Ale... co ja ci to będę wypominać, jak sama nie jestem lepsza ^^ Dodałabyś już nową notę, wiesz?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętaj, moja droga, że jeszcze jeden dzień i mogę cię rzucić albo na pożarcie Kyubiemu, albo pod miecz Zabuzy. Tak, pamiętam, że Sasuke jest TWÓJ XD

      Usuń
    2. Nie, nie możesz, bo to dotyczy tylko moich "NIEZNAJOMYCH" czytelników a Ty, nie dość, że jesteś "ZNAJOMA", to jeszcze jesteś moim korektorem.

      Usuń
  11. eghm, mam cię pierdolnąć, żebyś wreszcie dodała kolejną część???
    ...
    ja jestem cierpliwa, ale bez przesady, a więc mam nadzieję, że już niedługo ją dodasz :D

    OdpowiedzUsuń
  12. hm... Pierwsza część jest super, nie przepadam za SasuSaku, ale skusiłam się aby przeczytać i jestem za. na pewno będę dalej czytała to co piszesz. Spodziewam się, że Sasuke będzie miał na pieńsku z Sakurą? Hm... Jestem już ciekawa dalszej części, więc czekam.

    OdpowiedzUsuń